Randka? Dziękuję, postoję!


obrazek GiuliaSinope 

Dlaczego nigdy w życiu nie pójdę na randkę? Bo się boję. Nie żebym o tym czasem nie myślała, nie żebym czasem nie chciała znów spróbować być z kimś szczęśliwa. Ale po prostu, tak zwyczajnie się boję. A do tego czuję wstręt — wstręt do kłamstwa. Kłamstwa w trosce i zainteresowaniu, kłamstwa w spojrzeniu, kłamstwa w dotyku, pocałunku i intymności. Wszystko, co powinno być szczere, stanowić wyjątkową mieszankę magii oraz chemii między dwojgiem ludźmi, jest zatrute kłamstwem. Nie jest pożądaniem, tylko szybkim zaspokojeniem apetytu. Nie jest szukaniem kogoś, z kim nam będzie dobrze, tylko szukaniem frajera, którego można zmanipulować i wykorzystać. Kogo można totalnie poranić swoim kłamstwem i iść dalej, jakby nic się nie stało.

Panowie, po co Wam Tinder?
Nie zamierzam być już nigdy zabawką w cudzych rękach. Zabawką ufną, z samymi dobrymi intencjami. Zabawką, którą się niszczy, a potem wyrzuca na śmietnik. Pomijam fakt dorobienia się kilku niezwykle uporczywych stalkerów i kilku tych nieco mniej uporczywych.
Moje doświadczenia z portalami randkowymi są, ogólnie rzecz biorąc, koszmarne. Na przykład taki Tinder. Aplikacja mająca opinię służącej głównie do zaliczania. Tymczasem 4 tygodnie testów, 13 tysięcy lajków, 90 wspólnych, i nie ma opcji, żeby się z kimkolwiek umówić. Serio, po prostu nie ma. Od razu widzisz jak na dłoni, że większość facetów, z którymi piszesz, nie używa tego Tindera nawet do zaliczania panienek. Nie mam, szczerze mówiąc, bladego pojęcia, co oni z nim robią. Walą sobie konia? Też chyba nie. Cóż, to ewidentnie jedna z największych współczesnych tajemnic ludzkości. Bo na spotkanie się na kawę nie mają czasu, ewentualnie proponują randki w jakiś chorych godzinach. No po prostu marzę o tym, żeby spotykać się z facetem, który nie widzi nic poza pracą… I na nic poza pracą nie ma siły. Wiem! To chyba służy im po prostu do pustego oglądania obrazków i klikania na kiblu, taki nowoczesny zamiennik niezbyt górnolotnego poczytadła.

I tak źle, i tak niedobrze

A teraz krótki poradnik korzystania z Tindera. Uwaga! Jeśli nie masz pod Tindera podpiętego Instagrama, to jesteś fejkiem. Jeżeli masz podpięty Instagram, to ilość followersów powyżej 1000 jest niedopuszczalna — bo oznacza to (podobno), że nie szukasz faceta, a nowych followersów. Nie masz opisu? Źle! Jesteś fejkiem. Masz opis? Źle, nikt go nie czyta.
Wyraźnie dajesz do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowana spotykaniem się z zajętym? Oj, chyba nie liczysz naiwnie na to, że ktoś to weźmie pod uwagę! Lepiej już na starcie zadzwoń do detektywa i sama ogarnij temat. No i teraz kluczowa kwestia zdjęcia. Masz fotkę, na której widać Twoją figurę? Przygotuj się, że pisać będą do Ciebie z grubsza zboczeńcy. Nie masz? Cóż, na pewno jesteś gruba. Swoją drogą, spotkałam się z ciekawymi badaniami przeprowadzonymi w tym zakresie przez naukowców. Okazuje się, że ponoć kobiety najbardziej boją się spotkać na randce psychopatycznego mordercę, a mężczyźni boją się, że… kobieta będzie gruba. Oczywiście ja akurat musiałam trafić na feedersa, który stwierdził, że jestem za chuda.

On wie lepiej, kim jesteś

Jeśli jesteś brzydka, to masz przejebane. Jeśli jesteś ładna i zadbana, to masz przejebane jeszcze bardziej. Bo na pewno jesteś księżniczką, to nie ulega wątpliwości. Wiadomo, jesteś głupia, interesujesz się wyłącznie paznokciami, nie szanujesz ludzi, nie masz zielonego pojęcia absolutnie o niczym ( a w najgorszym wypadku nie potrafisz podkuć konia). Słowem — zawsze jest z Tobą coś nie tak. A Twój potencjalny rycerz na białym koniu po wykonaniu jednego taksującego spojrzenia wie o Tobie wszystko. On po prostu WIE. I nikt ani nic go nie przekona, że może być inaczej. A Twoje wysiłki, żeby mu udowodnić, że się myli, nie mają kompletnie żadnego sensu i tylko pogarszają sytuację.
Znalezienie kogoś, z kim można by było przyjemnie spędzać czas, graniczy więc z cudem. Słyszysz w kółko tylko jedno: praca, praca, praca. Wspólny wypad za miasto? Nie mam czasu. Wyjście do kina? Nie mam czasu. A może szybki lunch? Zapomnij! Nawet na znajomość czysto erotyczną nie ma czasu. Albo rycerz zdycha po pierwszym numerku.


Czekając na happy end

A nawet jeśli już jakimś cudem uda się umówić się na spotkanie, wymienić trochę wiadomości i polubić się na tyle, żeby trafić razem do łóżka, to zwykle zastanawiasz się, co Ty tu na litość boską robisz, bo przyjemniejsza byłaby nawet wizyta u dentysty. Albo depilacja nóg woskiem. Powiedzmy sobie szczerze — jeśli facet ma 30 lat i nadal myśli, że cewka moczowa to łechtaczka, to Casanovy nigdy z niego nie będzie. Tu jest tak jak z talentem do tańca czy gotowania. Ludzie dzielą się na trzy grupy. W pierwszej są osoby, które po prostu to robią i robią to dobrze. W drugiej mamy osoby z mniejszym talentem, które jednak przy odpowiedniej ilości pracy i wiedzy są w stanie osiągnąć poziom master. Do trzeciej grupy trafi osoba, która zawsze przypali wodę na herbatę i zawsze będzie kłodą. Zdarzyło się Wam kiedyś wywalić faceta z łóżka w środku akcji? Mnie się zdarzało. Często.
A jak mi się nie zdarzyło, bo było dobrze, to cóż, muszę Was rozczarować — też nie kończyło się happy endem. Ogólnie rzecz ujmując, zwykle kończyło się xanaxem. I tym sposobem wszystko się sprowadza do jednego. Do kompletnego rozczarowania drugą stroną. A ile rozczarowań można przełknąć? Kiedy już nałykasz się tych gorzkich pigułek, stajesz się w końcu równie zgorzkniały i cyniczny jak ja. I złośliwy jak ja. I kompletnie pozbawiony jakiejkolwiek nadziei, tak jak ja. Dochodzę do wniosku, że ja już miłość swojego życia przeżyłam. W związku z tym, wypisuję się z tego. Dziękuję bardzo, niech inni bawią się w ten teatr.


Comments

Popular posts from this blog

Konsekwencje

Majstrowanie przy twarzy, czyli kompendium mojej wiedzy i doświadczeń dotyczących medycyny estetycznej.

Bagaż.