Zainspiruj się sobą, więcej nie potrzebujesz...

           Lubię siebie. Chciałabym się sklonować i się przelecieć. Serio, byłoby przyjemnie 😋😉😆😆😆.
A tak na poważnie, to wbrew pozorom wcale nie uważam się za kogoś szczególnie wyjątkowego. Oryginalnego, może tak. Jebniętego, nie zawsze pozytywnie, owszem. Ale wybitnego? Nie. I nawet niespecjalnie mnie to martwi, bo w dzisiejszych czasach bycie wybitnym z reguły nic nie daje, bardziej opłaca się bycie bezczelnym i egoistycznym. Nad tym drugim usilnie pracuję, ale o tym będzie inny tekst. Wracając do meritum – strasznie mnie śmieszy, kiedy ktoś mi zazdrości. A jeszcze bardziej, kiedy ma kompleksy na moim tle i próbuje mnie kopiować, zamiast po prostu być sobą. Zwłaszcza, że bycie mną wcale nie jest takie fajne ani proste. 

Co mnie nie kręci i nie podnieca
Okej, mogę się zgodzić, że jest to pewien rodzaj komplementu, bo podobno małpowanie kogoś stanowi najwyższą formę uznania. W porządku, niech inni małpują – ja nikogo nigdy nie naśladuję. Wrodzona przekora nie pozwala mi iść inaczej niż tylko pod prąd. Nie mam żadnych autorytetów. Nikim i niczym się nie „inspiruję”. Bo jaki miałoby to niby mieć sens? Przecież każdy z nas jest indywidualną jednostką. Mało tego, ja nawet nie próbuję bawić się w udawanie perfekcyjnej. To dlatego na moim Instagramie nieraz lądowały zdjęcia zrobione świeżo po wstaniu z łóżka, z rozczochranym włosem. Nigdy nie byłam perfekcyjna, nie jestem i nie zamierzam walczyć o zbliżenie się do tego pułapu. Wszak prawdziwe dzieła sztuki nie są perfekcyjne! ;) 
Tak samo jak bycie perfekcyjną, nie kręci mnie również lans. Nie kręcą mnie ani marki, ani ciuchy, ani zakupy. Nie mam zamiaru kreować się na nieomylny wzór do naśladowania. Ja już dawno temu z tego wyrosłam. Nie zaprzątam też sobie głowy innymi ludźmi. A już zwłaszcza tymi, których zostawiłam gdzieś po drodze i dziś ze zdziwieniem obserwuję, jak wciąż wracają i porównują się do mnie. Śmieszne to i żałosne jednocześnie. Mężczyzna mojego życia zmarł mi na rękach. Czy naprawdę ktokolwiek uważa, że będę przejmować się jakimiś głupotami? Pamiętać o nich na co dzień? Naprawdę, mam inne sprawy na głowie. Mój własny prywatny wszechświat. I moje własne życie do przeżycia.

Zrozumienie, które daje wolność
Z natury jestem zwierzęciem analitycznym. Rozkładam wszystko i wszystkich wokół na czynniki pierwsze. Dopóki nie zrozumiem jasno co, jak i dlaczego, dopóty pewne sprawy nie dają mi spokoju. I właśnie w tym oto miesiącu przyszło olśnienie, które pozwoliło mi zrozumieć wreszcie kilka istotnych spraw. A także niektóre aspekty mnie samej. Powiem wam, że było to niezwykle oczyszczające i wyzwalające doświadczenie. Dotarło do mnie wreszcie, ze mam skłonności do osób z osobowością narcystyczna, i to jedyna odpowiedz na to co jest ze mną nie tak. To jest ta jedna jedyna dziura do załatania i rysa do usunięcia.  Narcyz nie jest zdolny ani do miłości ani do przyjaźni i - choćby stanąć na głowie - nie będzie do niej zdolny. Zawsze tez finalnie wybierze sobie jako ofiarę jednostkę przeciętna i nudna, która będzie łatwo manipulować. Ja jestem dosyć empatyczna, wiec mogę się narcyzowi wydawać łatwa ofiara. Ale moja przekora, wrodzony bunt, siła i talent do obnażania kłamstw  bardzo szybko weryfikują sytuacje. 

Zazdrość? Nie, dziękuję!
Podstawą mojej filozofii życiowej jest proste hasło: „Mam wyjebane”. Chcę żyć, a nie uczestniczyć w wyścigu szczurów. Kiedy inni biegają w kółko, ja siedzę wygodnie na trybunach i wcinam popcorn, a bardziej niż widowisko, którego jestem świadkiem, interesuje mnie kolor nieba. Prawdą jest to, co powiadają buddyści. Że drogą do wyzwolenia jest wyzbycie się pragnień. Ja na pewno nie będę się o nic zabijać. Przykro mi. Chcesz się ścigać? Będziesz musiał ścigać się sam ze sobą, bo ja nie biegam. Chcesz się poczuć lepszy ode mnie? Proszę bardzo, jeśli to poprawi Ci nastrój.
 Ludzie mają niebezpieczną skłonność do popadania w obsesję. Tymczasem kluczem do szczęścia jest harmonia. Kiedy zupełnie olejesz jedną dziedzinę życia, będzie to miało tragiczne skutki. Ale kiedy przesadnie się na czymś skupisz, skutki będą jeszcze gorsze. To obsesja wypala i niszczy. I powoduje zajebiste marnotrawstwo czasu. Równowaga – wbrew pozorom to właśnie ona wymaga od nas największego wysiłku. Ogromnym marnotrawstwem czasu i energii jest też pusta zazdrość. Na szczęście nigdy nie zaznałam tego uczucia. Oczywiście, kiedy widzę, że ktoś ma coś fajnego, pojawia się myśl, że ja też bym może tego chciała i refleksja, czy mogłabym to zdobyć i w jaki sposób. Ale nigdy nie życzę komuś, aby to stracił, żeby się potknął. Żeby się wyjebał. Okej, nie będę się wybielać, jest kilka osób, którym niezbyt dobrze życzę. Ale to dlatego, że mnie skrzywdziły – dla jasności, mocno skrzywdziły, bo pierdoły po prostu olewam. A na pewno nie dlatego, że mają fajne auto. Pieniądze to super sprawa, ale nic się za nie niestety nie kupi. Gdyby to było tak banalnie proste, wszyscy bogacze byliby szczęśliwi. A nie są. Poza tym, nigdy nie wiemy, jakimi wyrzeczeniami i brakami posiadanie danej rzeczy zostało okupione. Może nawet lepiej tego nie wiedzieć. 
                Zrobiłam się leniwa. Leniwa, jeśli chodzi o social media, internet i ogólnie uczestnictwo w całym życiu naszej globalnej wioski. Pod innymi względami, wręcz przeciwnie — miałam chyba najbardziej intensywny miesiąc we własnym życiu. Wreszcie zrobiłam mnóstwo rzeczy, które planowałam już od dawna. Nie przeszkodziły mi w tym nawet dwie dość solidne kontuzje. Nigdy nie miałam też tak intensywnego okresu pod kątem przemyśleń. I wiecie co? Od długiego czasu nie czułam się równie fantastycznie.

To, co zagraca nam życie
Dziś jedno jest dla mnie pewne — taktyka odcinania się od toksycznych ludzi, toksycznych przyzwyczajeń oraz informacyjnego smogu jest genialna. To coś po prostu fantastycznego. Miesiąc temu zlikwidowałam Facebooka, Instagram stoi pod dużym znakiem zapytania, bo przez dwa tygodnie konto było zawieszone. Mam mieszane odczucia. Z jednej strony kompletnie nie chce mi się nic z nim robić. Z drugiej, tęsknię za niektórymi ludźmi, których znam tylko stamtąd. Ale najważniejsze, że udało mi się w końcu sprzedać TV. Nie zagraca mi już mieszkania, a w jego miejsce zawisł dumnie worek bokserski, który okazał się znacznie bardziej użyteczny. Doszłam do wniosku, że skoro przez ostatni rok telewizor był włączony może ze 4 razy, w tym ani razu przeze mnie, to wyraźny znak, że czas wreszcie pozbyć się dziada z domu.

Równowaga, która daje szczęście
Skutki są fantastyczne. I nie jest to nawet kwestia wygrania większej ilości czasu. To są skutki większej chęci do robienia wszystkiego. Więcej czytam, więcej piszę, dużo więcej trenuję i spotykam się z ludźmi (praktycznie nie ma dnia, w którym nie miałabym gości, albo nie odwiedzałabym kogoś). Co więcej, przyszły mi do głowy dwa świetne projekty, plus okazało się, że NARESZCIE uda się zrealizować mój pomysł, nad którym pracowałam od półtora roku.
Wszystko to sprowadza się tak naprawdę do jednego — najważniejsza jest równowaga. Oto klucz i złoty środek, najistotniejsza sprawa w życiu. I jednocześnie najtrudniejsza. Bo kto kiedykolwiek stał na równoważni, wie doskonale, że to o wiele trudniejsze niż jakiekolwiek ćwiczenie siłowe.

Ja nie biegam!
Jedyna osoba, do której się porównuję, to ja sama. Ja wczoraj, ja rok temu, 10 lat temu czy dziś. Tylko takie porównania mają sens i mówią nam coś o nas samych. I właśnie dlatego zlikwidowałam Facebooka , dlatego myślę o pozbyciu się Instagrama.  Dzięki temu kilka osób będzie spało spokojniej, nie musząc mnie oglądać i katować się moją skromną osobą. Nie będzie musiało popadać w kompleksy i godzinami wymyślać, co by tu zrobić, żeby zabłysnąć. Tym bardziej, że to próżny trud. A ja tymczasem mogę skupić się na tym, co dla mnie najważniejsze. Na sobie, własnym rozwoju i własnym szczęściu. Polecam!


Comments

Popular posts from this blog

Konsekwencje

Majstrowanie przy twarzy, czyli kompendium mojej wiedzy i doświadczeń dotyczących medycyny estetycznej.

Bagaż.