Kto nie ryzykuje, ten nie żyje.



 Miałam małą przerwę w pisaniu, ponieważ – po pierwsze – lubię przez kilka dni poukładać sobie myśli, które zamierzam Wam przekazać. Uwielbiam ten czas, kiedy teksty dojrzewają we mnie. Kiedy obserwuję, badam, rozmawiam z ludźmi i ubieram myśli w słowa.

Drugi powód jest bardziej prozaiczny: mam nieustający problem z moim psem. Niedowład tylnych kończyn, odleżyny, a teraz jeszcze ... rzadka kupa. Pies stara się nadrobić ubytek mięśni i chyba w związku z tym się przejadł. Jestem dobrą mamusią, więc nie oponowałam – a teraz moja egzystencja ogranicza się do zmywania kupy z podłogi, z psa i z siebie. Kilka razy dziennie. Tak więc sami rozumiecie. Swoja droga, nie wiedziałam, ze kupa  w takim stopniu skłania do filozoficznych przemyśleń

Komfort zamiast ryzyka

Moje wnioski z obserwacji bliższego i dalszego otoczenia są takie, że ludzie wokół to zwyczajni tchórze. Nie są zdolni – uwaga, teraz pojadę starym i powtarzanym do znudzenia tekstem motywacyjnym – do wyjścia ze swojej strefy komfortu. Nie potrafią uczynić tego w żadnej dziedzinie swojego życia.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że płace w Polsce są dramatycznie niskie. Jest tak, bo ludzie boją się zaryzykować, zmienić pracę lub żądać więcej. Zamiast stawiać warunki, wolą bytować na granicy przetrwania. To samo dotyczy zresztą sfery osobistej – ludzie są samotni, bo boją się ryzykować, inwestując w uczucia.

W spirali lęku

To lęk. Lęk zamyka ich na wszystko, co mogłoby wydarzyć się w ich życiu i zmienić je na lepsze. Lęk przed odrzuceniem, zranieniem i cierpieniem związanym z miłością odbiera im możliwość przeżycia tej miłości. Lęk spowodowany chwilowym dyskomfortem finansowym, brakiem pieniędzy, pracą ponad siły czy ryzykiem związanym z wzięciem kredytu zamyka ich na możliwość zarabiania większej ilości pieniędzy czy na możliwość rozwoju.

Przyznam szczerze – nie rozumiem tego. Takie lęki zawsze były mi obce. Jeśli w coś wchodzę, to natychmiast, i to cała. Innej opcji nie ma. To wcale nie znaczy, że wszystko jest u mnie nieprzemyślane. Skąd! Po prostu szacuję ryzyko i jeśli uznam, że mogę dużo wygrać, ryzykuję. Jeśli stracę, jeśli będę cierpieć, jeśli przez chwilę  będę się borykać z problemami – trudno. Nie ma nic za darmo. Ale na pewno nie pozwolę, żeby w jakimkolwiek stopniu ograniczał mnie lęk. By moje własne słabości odbierały mi życiowe szanse.

Ludzie nieustannie chowają głowę w piasek. A potem potrafią tylko narzekać na bylejakość swojego życia. Skąd wzięło się na świecie tylu tchórzy, niezdolnych do przeżywania życia z całą mocą? Dlaczego społeczeństwo tak drastycznie zmiękło, przemieniając się w żałosne stado beks, popychadeł i wymoczków?

Drugiej szansy nie będzie

Ogarnij się i nie bądź mimozą! Wstawaj i walcz. I tak w kółko, jak długo będzie trzeba. Można przegrać bitwę, można przegrać i dziesięć. Można nawet przegrać życie. Takie jest ryzyko. Ale nie można przegrać z samym sobą i rezygnować tylko z powodu lęku, że się nie uda. To jest prawdziwa porażka, najgorsza i najbardziej wstydliwa porażka, jaka istnieje. Zwłaszcza, ze w większości wypadków, nikt nam nie urwie głowy tylko i wyłącznie za to, ze nam nie wyszło

Czy wiesz, że wszyscy ludzie sukcesu zaczynali od porażek? Od innych różnią się tylko tym, że się nie poddawali. Ja, jeśli mnie nie wpuszczają drzwiami, zazwyczaj wchodzę oknem. A jeśli i to się nie uda – to cholernym kominem. Jedyne, co nas naprawdę ogranicza, to starzenie i śmierć. To jedyne, z czym nie możemy wygrać. I dlatego żadne z nas nie ma czasu na stanie w miejscu.

Potrafię zrozumieć tchórzostwo, ale mam je w głębokiej pogardzie. Umiem zrozumieć ludzi, którzy mają na karku całą rodzinę do wykarmienia i boją się ryzykować z powodu swoich bliskich. Ale ludzi, którzy nie mają nic do stracenia, a boją się i tak – nie rozumiem. I nigdy nie zrozumiem.



Comments

Popular posts from this blog

Konsekwencje

Majstrowanie przy twarzy, czyli kompendium mojej wiedzy i doświadczeń dotyczących medycyny estetycznej.

Bagaż.