Plotka.
Ludzie
są przyziemnymi, niskich lotów kreaturami. W większości przypadków — żałosnymi,
przeciętnymi i leniwymi. Co gorsza, boją się żyć swoim życiem, więc żyją
cudzym. A to wpatrując się godzinami w durne seriale, od których człowiekowi
inteligentnemu zbiera się na wymioty, a to żyjąc życiem sąsiadów, znajomych czy
celebrytów. Im głupszy i bardziej zakompleksiony naród, tym bardziej lubi
zaglądać innym do sypialni, kieszeni, łazienki, lodówki czy majtek. W sumie nic
dziwnego. Życie tych ludzi jest bowiem tak nudne i pozbawione jakiegokolwiek
kolorytu, że bez tego najprawdopodobniej po prostu zdechliby z nudów. Skoro
taka jest „widownia”, nic dziwnego, że największym wzięciem cieszy się
wszystko, co jest puste, płytkie, idiotyczne i badziewne.
Co
łączy wiejski kościół z korporacją?
Na wsi ludzie zwykle
skupiają się na obgadywaniu sąsiadów. Właśnie po to w większości chodzą do
kościoła. Nie, nie po to, żeby posłuchać księdza — o nie — najważniejsze jest,
który z sąsiadów w co był ubrany i w czym pod ten kościół podjechał. Dokładnie
też potrafią wymienić, kogo akurat w kościele nie było. Ale jeśli ich zapytasz,
co ksiądz mówił na kazaniu lub czy byli u spowiedzi, otwierają buzie ze
zdumienia. Wbrew pozorom, problem nie dotyczy tylko starszych moherowych pań albo
panów, którzy już nie mogą, i tylko to im w życiu pozostało. Dotyczy dosłownie
całego przekroju społeczeństwa. Tak samo wygląda to zresztą w mniejszych
miastach, jeśli nie gorzej.
Z kolei w większych
miastach ludzie skupiają się obecnie na obszernym komentowaniu życia znajomych
— zwłaszcza tych wyróżniających się z tłumu — oraz celebrytów. Prawdziwym
szambem w tym zakresie są korpo, w których firmowego maila używa się głównie do
wymieniania informacji kto, z kim i dlaczego. I wiedz, że jeśli pierdniesz na
jednym końcu budynku, to migiem dowiesz się, że nie tylko się zesrałeś, ale
jeszcze na środku placu de Gaulle’a, pod samą palmą. Prawdziwym szokiem była
dla mnie sytuacja, w której współpracownicy mojego znajomego korpoludka zaczęli
się z troską dopytywać, z jakim to problemem idzie do lekarza. W normalnym
życiu to sytuacja nie do pomyślenia, żeby ktoś do tego stopnia wsadzał
przydługi nochal w Twoje prywatne sprawy. Ale to jest korpo.
Takie same przeboje ma
moja koleżanka, pracująca w liniach lotniczych. Nikt nie skupia się na pracy,
wszystkich interesuje jedynie obrabianie tyłka innym. Co więcej, plotka stanowi
też skuteczne narzędzie manipulowania debilami. Wystarczy, że weźmiesz
kompletnie wyssaną z palca informację i sprzedasz osobie, o której wiesz, że nie
potrafi utrzymać języka za zębami. Najlepiej dodaj jeszcze, że to tajemnica — i
proszę, zyskujesz skuteczne narzędzie dezinformacji, dzięki któremu inni będą
tańczyć tak, jak im zagrasz! Dzięki chorej imaginacji dopowiedzą sobie drugie
tyle i masz gotowy przepis na totalny chaos.
Media?
Nie dla naiwnych!
Nigdy nie zrozumiem,
czemu większość ludzi od razu łyka wszystko, co usłyszy. Bez najmniejszej
refleksji i cienia przypuszczenia, że może być to kaczka dziennikarska, celowa
dezinformacja, zwykły żart tudzież podpucha. Może Twój znajomy, który zdradza
Ci cenną informację, po prostu sprawdza, czy umiesz trzymać język za zębami?
Nie pojmuję też, jak można oglądać telewizję, a w szczególności serwisy
informacyjne (pełne tanich sensacji i zmanipulowanych bzdur, niezależnie od
opcji politycznej) i seriale (w których aktorzy bez żadnego warsztatu rzucają
dialogami napisanymi spod dużego palca). To nic więcej niż medium służące do
manipulacji społeczeństwem i ogłupiania go na zasadzie „chleba i igrzysk”. Niestety
to samo dotyczy prasy. W dzisiejszych czasach środowisko dziennikarskie jest
zinfiltrowane politycznie chyba bardziej niż kiedykolwiek — a w każdym razie,
dzięki szybkości przekazywania informacji, sytuacja ta jest wyjątkowo
brzemienna w skutki. Dlatego należy czytać prasę ze wszystkich źródeł, żeby
wyrobić sobie niezależny osąd, albo — przy braku odpowiedniej wiedzy — lepiej w
ogóle odpuścić sobie ten temat. Weź pod uwagę, drogi czytelniku, że ktoś może
najzwyczajniej w świecie robi Cię w trąbę. Historia magistra vitae est. Każdy
choć trochę zorientowany historycznie człowiek doskonale wie, jak wielkie i
dalekosiężne skutki może mieć umiejętnie skonstruowana plotka. Jak chociażby
ta, która spowodowała panikę na rynkach finansowych, a w konsekwencji doprowadziła
do Wielkiego Kryzysu.
Plotka:
bo coś się musi dziać!
Pamiętam dobrze swoje
liceum. Szczególnie utkwiły mi w głowie trzy sytuacje. Otóż przez całą szkołę
średnią miałam problem z matmą. Korepetycji udzielała mi nauczycielka z innej
szkoły. Była niewysoka, w porywach może 150 cm wzrostu. W dodatku była to pani
z lekkim niedosłuchem. Opowiedziała mi ona ciekawa sytuacje. Któregoś dnia rozmawiała o którymś z uczniów z
nauczycielem WF-u. Z racji swojego wzrostu i niedosłuchu była zmuszona
zadzierać głowę mocno do góry. Jeszcze tego samego dnia cała rada nauczycielska
plotkowała, że mają romans — bo ona namiętnie patrzy mu w oczy.
Druga sytuacja: moja
nauczycielka od niemieckiego, młoda dziewczyna, miała poważną anemię. Któregoś
dnia zemdlała. Nikt nie dociekał, z jakiej przyczyny — dla wszystkich było
jasne, że jest w ciąży. W końcu mój własny przypadek. Kiedy miałam około 15
lat, mocno przytyłam, zażerając stres spowodowany rozwodem rodziców.
Oczywiście, wtedy również ja usłyszałam, że jestem w ciąży (nie ma to jak
niepokalane poczęcie!). A kiedy te nadprogramowe 20 kilo udało mi się dość
szybko zrzucić, dotarły do mnie plotki, że dokonałam aborcji. Niestety, muszę
rozczarować wszystkich plotkarzy: nigdy nie byłam w ciąży. Zbyt mocno się
kontroluję i od zawsze czuję zbyt dużą odpowiedzialność, jeśli chodzi o
powoływanie jakiegokolwiek życia na ten okrutny świat i multiplikowanie w ten
sposób cierpienia. Pomijam już fakt, że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na
posiadanie dzieci, będę chciała mieć stuprocentową pewność, że moje i ojca
moich dzieci geny będą kompatybilne. A także absolutne przekonanie, że będę w
stanie zapewnić moim dzieciom godne życie.
Włącz
myślenie, wyjdź z tłumu
Powinniśmy szanować cudzą
prywatność. Zaprzestać karmienia się plotką, filtrować informacje, być
ostrożnymi w ocenianiu innych. Nie marnujmy czasu na oglądanie telewizji.
Zainwestujmy go w naszą rodzinę, uczenie się nowych rzeczy, czy nawet
pomnażanie swojego majątku. Wiedzę o bieżącej sytuacji powinniśmy czerpać tylko
z różnorodnych i możliwie wiarygodnych źródeł. Nigdy nie wiemy, czy sami nie
padniemy kiedyś ofiarą krzywdzącej plotki, podstępu czy umiejętnej
socjotechniki, mających na celu zniszczenie nam życia czy pogorszenie jego
standardu. Nie bójmy się myśleć — wyciągajmy wnioski na podstawie danych,
oceniajmy na podstawie dowodów, a nie poszlak i pomówień. Nie bądźmy
rozwrzeszczanym, bezmyślnym tłumem. Stańmy się zbiorem indywidualnych,
myślących i świadomych jednostek, które przeżywają własne życie i stawiają na
samorozwój. Niech liczy się „moje życie tu i teraz”, a nie życie innych i
chora, perwersyjna podnieta, towarzysząca dociekaniu, czym się różnią od nas.
Pamiętajmy, że nikt nie przeżyje za nas naszego życia, tak samo jak my nie
przeżyjemy życia za nikogo. Im więcej czasu poświęcasz na życie innych ludzi tym masz mniej na własne.
Comments
Post a Comment